11/06/2008
Bo liczy się przede wszystkim dobra zabawa
Wielkimi krokami zbliża się koniec kadencji Rządu stworzonego przez Nową Demokrację, partię, która przed kilkoma dniami została formalnie rozwiązana. W tym wpisie nie wyjaśnię, dlaczego ND przestała istnieć. Jest to bowiem indywidualna sprawa każdego z byłych członków naszego ugrupowania, a ja nie czuję się uprawniony do wypowiedzi w imieniu ogółu. Powiem zatem tylko dlaczego to ja postanowiłem, że moje dni w polityce (na jakiś czas) się skończyły.
Ostatnie cztery miesiące były dla mnie okresem niezwykle ciężkiej pracy w Scholandii. Częste rozmowy z ministrami, dyskusje na LD, w Parlamencie, tworzenie kolejnych nowelizacji aktów prawnych, to wszystko spowodowało, że zatraciłem świeżość i entuzjazm do działania. Aktywność w Scholandii przestała być dla mnie przyjemnością, a stała się obowiązkiem, za którego wykonywanie jeszcze zazwyczaj nie usłyszałem dobrego słowa. Tak, to właśnie krytyka, której poddawany był mój rząd była jednym z powodów, dla których rozdział pod tytułem “polityka” zamknąłem na bliżej nieokreślony czas. Nikt nie będzie podchodził z entuzjazmem do działania, jeśli pozytywne efekty nie będą doceniane, a wszelkie, najdrobniejsze nawet błędy, poddane zostaną mocnej krytyce.
Zapewne starsi mieszkańcy Scholandii pamiętają, że przed laty sam kojarzony byłem właśnie z krytykowaniem wszystkiego co mnie otacza. Teraz, z perspektywy czasu widzę, że takie działanie, nawet prowadzone w dobrej wierze często niesie ze sobą negatywne skutki. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy na realnym spotkaniu z jednym ze Scholandczyków dowiedziałem się, że byłem bardzo bliski przegonienia owego mieszkańca z naszego Królestwa. Do pozbawienia radości z działania wystarczyło kilka zadanych w dobrej wierze pytań w Parlamencie.
Między innymi z tego właśnie powodu teraz mam świadomość tego, że krytyka jest niezwykle niebezpiecznym narzędziem i należy go bardzo rozważnie używać. To dlatego po prezentacji programu przez SPD skupiłem się na pozytywnych jego fragmentach zamiast poddać krytyce punkty, z którymi się nie zgadzam. Jaki bowiem byłby sens w pozbawianiu przyszłych rządzących entuzjazmu? Sam przez to przeszedłem i nikomu nie życzę.